fot. Tomasz Grabowski
Wojskowy snajper - Tomasz Grabowski z Pomezanii Malbork przed startem rundy wiosennej
Był czas, że Pomezania Malbork była najwyżej w ligowej hierarchii notowanym klubem na Pomorzu. W połowie lat 90. XX wieku trójmiejski futbol przeżywał kryzys, a Pomezania Malbork (wówczas województwo elbląskie) z powodzeniem rywalizowała na zapleczu Ekstraklasy, zajmując 9. miejsce w sezonie 1994/95 w grupie II – Arka, Bałtyk i Lechia grały wtedy w grupie I w II lidze. Potem nastał chudy czas dla malborskiego futbolu, „Pomka” osunęła się aż do klasy okręgowej. Obecnie „Krzyżacy” przeżywają pewien renesans, w poprzednim sezonie jako beniaminek IV ligi zajęli 2. miejsce, a Tomasz Grabowski został bezapelacyjnym królem strzelców zdobywając aż 40 bramek.
Obecnie, na półmetku rozgrywek Pomezania Malbork zajmuje piąte miejsce, a „Graba”, który nie grał we wszystkich spotkaniach ma na koncie „tylko” siedem goli. Na więcej nie pozwoliła zawodowa służba wojskowa. Poprosiliśmy 31-letniego zawodnika o krótki wywiad tuż przed startem rundy wiosennej, którą Pomezania zainauguruje wyjazdowym meczem z Bałtykiem Gdynia.
Gdziekolwiek grałeś seryjnie trafiałeś do siatki. Rozmawiałem niedawno z Łukaszem Stasiakiem (przy okazji zakończenia jego kariery - TUTAJ), który prowadził dokładne zestawienie strzelonych bramek. Czy ty masz podobne?
Tomasz Grabowski, napastnik Pomezanii Malbork: - Jak już jesteśmy przy jego nazwisku, korzystając z okazji chciałbym bardzo serdecznie pozdrowić Łukasza Stasiaka. Niestety, aż tak zdolny nie jestem i podobnych zestawień nie prowadzę. Od 2012 r. gram i strzelam na Pomorzu, wszystko jest w internecie.. Teraz trochę mnie zmotywowałeś, może za parę lat usiądę z synkiem głęboko w fotelu i podliczymy, ile stary ojciec strzelił. Chyba muszę się zmobilizować, bo za parę lat te dane mogą zniknąć z Internetu i co ja wtedy zrobię? Tak, jak gdyby ich nigdy nie było (śmiech). Na szczęście wspomnienia pozostaną na zawsze.
No właśnie wspomnienia są na całe życie. Który sezon był najlepszym w twojej przygodzie z piłką?
- Ogólnie na Pomorzu czuje się bardzo dobrze. Piłka, żonka, syn – mam wszystko! Pomorze mi służy, tu gram w piłkę od 12 lat na różnych szczeblach rozgrywkowych. Poprzedni sezon w Pomezanii Malbork był bardzo dobry indywidualnie, jednak nie dał tego o czym marzył każdy nasz kibic – awansu do III ligi, to spory niedosyt. Promocja do wyższej klasy rozgrywek była moim udziałem w Błękitnych Stare Pole – strzeliłem 60 bramek w sezonie, a drużyna awansowała do klasy okręgowej. Moje szczytowe osiągnięcie to jednak sezon 2018/19, gdy zostałem wicekrólem strzelców IV ligi i w dużej mierze przyczyniłem się do awansu Gromu Nowy Staw do III ligi. W ostatnim meczu ze Stolemem Gniewino zdobyłem bramkę na 1-1, to trafienie dało awans. To była fajna piłkarska historia w tym małym miasteczku.
Co robisz zawodowo i jak udaje się Tobie godzić pracę z grą w piłkę?
- Pracuję w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Praca żołnierza jest wyjątkowa, gdy przychodzi rozkaz i trzeba gdzieś wyjechać na parę tygodni lub miesięcy to nie ma dyskusji. To właśnie miało miejsce w rundzie jesiennej, gdy nie mogłem grać i być w klubie od września do stycznia. Taki zawód… Cieszę się, że działacze Pomezanii wykazali się zrozumieniem, czekali na mnie. Wróciłem i chcę odwdzięczyć się najlepiej jak umiem, czyli bramkami w lidze.
Czy to, że jesteś wojskowym ma związek z tym, że kibicujesz "Wojskowym" z Warszawy?
- Nie! Jestem z okolic Elbląga, pierwsze kroki w piłce stawiałem w Olimpii i Concordii. Ta część Polski zawsze wpierała Legię, to się nie zmienia.
Piłkarze lidera tabeli, Jaguara Gdańsk mówili, że to właśnie gra Pomezanii wywarła na nich największe wrażenie w rundzie jesiennej. Bezpośredni mecz zakończył się Waszą wygraną 2-0. Jak ty być ocenił styl gry Waszej drużyny?
- Bardzo miło słyszeć takie słowa! Z drugiej strony Pomezania czasem jest jak Robin Hood, zabiera punkty bogatym, a rozdaje biednym. Staramy się grać ofensywnie, nie boimy się nikogo, mamy fajną drużynę, która jest groźna i w kontrze i w ataku pozycyjnym. Można powiedzieć, że jesteśmy drużyną kompletną (śmiech). To oczywiście żarty, pomorska IV liga jest bardzo wyrównana i przez to ciekawa.
Czy trener Paweł Budziwojski jest największą osobowością Waszej drużyny?
- Trener Paweł to fantastyczna osoba, kto zna, temu nie trzeba przedstawiać. Jest zarówno zwariowany jak i wymagający. Potrafi pogłaskać, ale i nakrzyczeć. Myślę, że to osobowość, której Malbork potrzebował do zrobienia czegoś więcej niż klasa okręgowa i tak się stało. Trener ma swoje pomysły na atmosferkę np. słynna "poprzeczka". Nawet prezes z dyrektorem przyjeżdżają pograć z nami po treningu, tak bardzo się to przyjęło w Malborku.
Jakie są cele twoje i drużynowe na rundę wiosenną? Czy jesteście w stanie powalczyć o awans?
- Cele się nie zmieniają - walka o najwyższe miejsce w tabeli z drużyną. Lider tabeli strzelców (Mateusz Borowski ma na koncie 20 bramek) już trochę odjechał, ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa!
Kto jest twoim piłkarskim wzorem?
- Rivaldo i Kun Aguero.
Jaka jest tajemnica twojego snajperskiego sukcesu? Stoisz w polu karnym i piłka spada pod nogi przyciągana magnesem?
- Nie ma tajemnicy, to się po prostu ma albo nie. Nie jestem typem, który tylko czeka na piłkę na piątym metrze i dokłada nogę. Bywało różnie, strzelałem różnymi częściami ciała, z bliska, z daleka, z głowy i z przewrotki.
Czy masz piłkarską ksywę i jaka jest jej geneza?
- Po prostu „Graba”. Kiedyś, w związku z moim wojskowym rodowodem chłopaki wymyślili mi ksywę „Karabin”. To było w czasach, gdy grałem w Gromie. Na chwilę się przyjęła, ale szybko poszła w zapomnienie.
Jaki był najdłuższy okres, gdy twój snajperski karabin się zaciął?
- Nie pamiętam, ale mam taki charakter, że jak dwa czy trzy kolejne mecze pozostaję bez bramki, wtedy robię się bardzo zły. Jednak takie sytuacje na szczęście rzadko mają miejsce.