fot. We-Met Futsal Club Kamienica Królewska
W cztery lata do ekstraklasy
Klub We-Met Futsal Club Kamienica pokazał, jak w krótkim czasie przebić się do najwyższej ligi rozgrywkowej. W futsalu jest mniej szczebli rozgrywkowych niż w rozgrywkach na murawie, ale to wcale nie ujmuje klubowi sukcesu, jaki właśnie odniósł.
We-Met został założony w 2019 roku. Sprawnie przebił się do 1 Ligi Futsalu i tam w trzecim sezonie uzyskał awans. Ten awans do samego końca nie był sprawą oczywistą. Przez większość sezonu drużyna z Kamienicy Królewskiej oglądała plecy AZS UG Gdańsk. Po bezpośrednim drugim meczu rozgrywanym w Gdańsku przewaga akademików wzrosła do sześciu punktów. Mając na uwadze fakt, że w dwumeczu lepsi byli gdańszczanie, strata zespołu We-Met wynosiła siedem punktów. Do końca sezonu pozostawało pięć kolejek. Przed ostatnią serią spotkań AZS UG miał już tylko punkt przewagi. Zespół z Gdańska jechał do Szczecina, natomiast We-Met mierzył się przed własną publicznością z Futbalo Białystok. We-Met wygrał 6:2 i wszyscy wspólnie w hali spoglądali na przebieg wydarzeń w Szczecinie. Po ostatnim gwizdku było 4:4 i awans do ekstraklasy stał się faktem.
Rozmawiamy z Karolem Wentą prezesem klubu We-Met Futsal Club Kamienica Królewska.
- Wasz klub został założony w 2019 roku, a już przebojem przebił się do ekstraklasy futsalu. Jakie były początki? Kto wpadł na pomysł by właśnie zdecydować się na tę dyscyplinę sportu?
Karol Wenta: Tak naprawdę, to nasze początki sięgają 2015 roku, od kiedy to regularnie występowaliśmy w regionalnych ligach halowych. W 2019 roku zdecydowaliśmy się założyć stowarzyszenie i przystąpić do rozgrywek ligowych. Wtedy też poznałem naszego aktualnego trenera Piotra Górniewicza. Pamiętam dobrze, jak na pierwszym spotkaniu przy kawie mówiliśmy, że próbujemy, a co z tego będzie, to zobaczymy. Teraz jesteśmy w ekstraklasie.
- Z jakimi problemami borykaliście się na samym początku, a z czym jest Wam teraz dużo łatwiej?
- Na samym początku ciężko było na pewno przekonać zawodników do postawienia na nasz projekt. Wszyscy łączyli to z grą na trawie, a to było dla nas bardzo uciążliwe. Dziś nikt z naszych zawodników nie gra na trawie. Jedynie w przerwie między rundami lub sezonami można niektórych zobaczyć na dużym boisku. Teraz też dużo łatwiej rozmawia się z potencjalnymi nowymi zawodnikami. Każdy wierzy w nasz projekt, chce grać przy pełnej hali. Kolejną rzeczą, która przychodzi z większa łatwością jest przyciągniecie kibica na trybuny. Z roku na rok jest coraz lepiej. Aktualnie w skali całego sezonu frekwencja wynosiła praktycznie 100%. W pierwszym sezonie było to około 40%. Obecnie łatwiej też rozmawia nam się z władzami samorządowymi. Gmina czy też powiat zaczynają dostrzegać i doceniać to, co robimy. Początki były na tej linii bardzo trudne. Teraz liczymy na jeszcze większe wsparcie ze strony władz, bo bez tego będzie nam bardzo bardzo ciężko…
- Jesteście młodym klubem, ale Wasza działalność jest niezwykle dynamiczna. Mówimy tu o biletach i karnetach meczowych, gadżetach kibicowskich, transmisjach z meczów. Oferta jaką oferujecie jest szeroka. Czym jeszcze zaskoczycie swoich fanów?
- Staramy się prowadzić klub profesjonalnie i cały czas dążymy do profesjonalizmu. Na wielu płaszczyznach mamy jeszcze bardzo dużo do poprawy, ale małymi krokami będziemy wszystko udoskonalać. Decyzja o wprowadzeniu biletowania meczów nie była łatwa, ale dzięki temu możemy właśnie realizować transmisje na najwyższym poziomie, czy też oprawy meczowe. Dzisiaj wiemy, że ta decyzja była strzałem w dziesiątkę, bo od tego czasu frekwencja jest znacznie wyższa, a na hali pojawiają się tylko kibice, którzy naprawdę chcą obejrzeć mecz. Ludzie też się przyzwyczaili i nikt nie ma i nie miał nigdy z tym problemu. Myślę, że też podejście całej drużyny dzięki temu jest inne, bo skoro kibic płaci żeby ich obejrzeć, to muszą dać z siebie wszystko, aby zagwarantować im oczekiwane emocje. Jeśli chodzi o nowości to na pewno czymś zaskoczymy, ale nic konkretnego nie mogę powiedzieć, bo na razie skupiamy się na innych kwestiach związanych z przygotowaniami do nowego sezonu.
- Ten sezon miał swoje momenty, po których wydawało się, że awans znacznie się oddalił. Mówimy tu o porażce z AZS UG w rundzie rewanżowej czy potem przyznanie walkoweru na rzecz gdańszczan. Rywale odskakiwali. Czy mieliście chwile zwątpienia? W ostatniej kolejce musieliście liczyć na siebie i „pomoc” szczecinian.
- Po meczu w Gdańsku na pewno mało kto wierzył, że skończy to się tak, jak skończyło. Byliśmy wtedy w lekkim dołku i gdybyśmy z niego nie wyszli od kolejnego meczu, to mogłoby być nam ciężko nawet o baraże. W drużynie była jednak wiara. Cały czas się nakręcaliśmy, że jeszcze wszystko możliwe, że drużyna z Gdańska, która do meczu z nami praktycznie wygrywała wszystko musi w końcu złapać zadyszkę. Później przyszła przykra informacja o walkowerze w meczu z Piłą, w którym AZS UG Gdańsk na parkiecie przegrał. Troszkę podcięło nam to skrzydła, ale wiara była cały czas, bo wiedzieliśmy, że AZS UG ma przed sobą ciężkie mecze i w dodatku nie grali w tym czasie najlepiej. W ostatniej kolejce wiadomo było, że jeśli wygramy, to mamy bardzo duże szanse, bo ze Szczecina mało kto wyjeżdża z kompletem punktów. Jestem dumny z wszystkich członków klubu, że wytrzymaliśmy presję w tych pięciu ostatnich kolejkach. Kibice bardzo mocno tego chcieli. Każdemu zależało, żeby sezon zakończyć fetą w Sierakowicach. AZS UG chyba trochę zlekceważyło końcówkę sezonu i finalnie nie wytrzymali presji.
- Czy planujecie już transfery pod kątem ekstraklasy?
- Tak, oczywiście. Nie chcemy być chłopcem do bicia w lidze. Już pewne kroki zostały poczynione, toczą się rozmowy. Na pewno pojawi się kilku klasowych zawodników, którzy przyniosą wiele radości kibicom.
- Jaki będzie cel minimum w debiutanckim sezonie?
- W pierwszym, debiutanckim sezonie celem będzie na pewno utrzymanie, a wszystko ponadto będzie na pewno olbrzymim sukcesem.