fot. Karolina Wójcik - Morena Gdańsk

Pomorskie cztery strony świata. Od Nepalu po Boliwię

Wojna w Ukrainie zmieniła demografię piłkarską w Polsce. Pomorze nie jest pod tym względem wyjątkiem. Wiele klubów amatorskich zasiliło swoje składy sąsiadami zza wschodniej granicy. Do piłkarzy z tego kierunku kibice zdążyli się już przyzwyczaić i traktują ich jak swoich, ale są na Pomorzu gracze z krajów o wiele bardziej oddalonych od Polski. Wybraliśmy się w podróż po regionie, szukając egzotycznych akcentów w piłce kobiecej, czy niższych ligach Pomorza. Nie zawiedliśmy się. Poznajcie sportowców z Nepalu, Meksyku, Malty, Uzbekistanu, Boliwii, Nigerii i Tunezji, którzy realizują piłkarską pasję w naszym regionie.


Pierwszeństwo mają panie. W ekstraligowym klubie z Gdańska, AP ORLEN występuje Ghanijka Georgina Ayisha, ale czeka ją operacja więc nie będziemy jej nękać medialnie. Spory wydźwięk w maltańskich mediach miał transfer zawodniczki Maya Lucia do gdańskiego klubu. Doszło do tego, że informacja o tym że piłkarka zagra w AP Orlen trafiła na pierwsze strony gazet, zaraz obok wiadomości o śmierci byłego selekcjonera reprezentacji Anglii, Svena Gorana Erikssona.

- Pierwszy kontakt ze strony klubu AP ORLEN Gdańsk nastąpił w grudniu ubiegłego roku. Razem z moim agentem pracowaliśmy nad tym transferem, ale ostatecznie zagrałam dla mistrzyń Chorwacji, ZNK Osijek. Gdy tylko rozgrywki w sezonie 2023/24 zostały zakończone wróciliśmy do rozmów – tym razem zakończyły się one pełnym sukcesem. I oto jestem w Gdańsku – cieszy się sześciokrotna reprezentantka Malty.

Maya Lucia.jpg

Początek pobytu Maltanki w Gdańsku nie należy do najszczęśliwszych. Miała zadebiutować w spotkaniu z Pogonią Dekpol Tczew, ale na jednym z pierwszych treningów odniosła kontuzję kostki i zobaczymy ją w grze dopiero za 2-3 tygodnie.

- Bardzo mi się podoba w Gdańsku! To miasto o wielkiej historii, której pragnę się nauczyć. Wolny czas spędzam na spacerach po mieście i nauce języka – z szacunku dla miejsca, w którym jestem powinnam je poznać możliwie jak najlepiej. Nie mogę się już doczekać, gdy pomogę drużynie na murawie. Jestem głodna debiutu w Ekstralidze – przyznaje Maya Lucia.

Ze stolicy województwa podróżujemy na malownicze Kociewie, gdzie z powodzeniem w klasie okręgowej występuje Sławek Borzechowo. Beniaminek nosi taką nazwę na cześć ważnej postaci klubu, która zginęła w wypadku wiele lat temu jadąc motorem na mecz ligowy. W ostatniej kolejce ligowej Sławek wygrał aż 6-1 z Pogonią Prabuty. Cały mecz na ławce spędził tunezyjski piłkarz Takieddine Gatri, któremu towarzyszył m.in. Turek Huseyin Furkan Karakus.

- Do Polski przyjechałem trzy lata temu, pierwsze kroki kierując do klubu Beniaminek 03 Starogard Gdański. Współpracowałem z nimi jako wolontariusz, pracując w przedszkolach, domach seniora, na wydarzeniach sportowych, a także podczas treningów piłkarskich dla dzieci. Klub zaoferował mi możliwość pozostania u nich jako koordynator projektów europejskich. Podczas tego czasu uczyłem się języka polskiego, aby lepiej przystosować się do życia tutaj. Poznałem wtedy trenera Łukasza Kaszubowskiego, który pomógł mi rozpocząć treningi w klubie Sławek Borzechowo. Bardzo lubię życie w Polsce i po tych trzech latach czuję się już jak Polak -  mówi nam Takieddine Gatri z Tunezji.

Takieddine Gatri2.jpg

Teraz czeka nas droga nad otwarte morze, do Władysławowa. Meksykanin Aníbal Cruz Díaz, ma 35 lat i gra na pozycji ofensywnego środkowego pomocnika, po obu stronach boiska. Było trochę perypetii z uprawnieniem go do gry, ale wreszcie w ubiegłą sobotę zawodnik zza oceanu zadebiutował w barwach Solara Władysławowo w B klasie. Jego drużyna przegrała 0-3 z Feniksem Mechowo, ale lewonożny zawodnik z nr 10 zdecydowanie wyróżniał się na placu gry i był sporą atrakcja dla licznie zebranych kibiców. Piłkarza z innego kontynentu tu jeszcze nie widziano.

- Gdy raz pierwszy wyjechałem z Meksyku do Europy, trafiłem do Barcelony, by stąd przyjechać do Polski. Wcześniej znałem moją narzeczoną Martę, z którą mieszkam dziś we Władysławowie  – mówi nam Díaz.

Aníbal Cruz Díaz.jpg

- Polska to niesamowity kraj, ze wspaniałą przyrodą i kulturą. Życie w Europie jest zupełnie inne niż w Meksyku i Ameryce Południowej. Dla mnie to nowe doświadczenie, móc grać w innym kraju. To kolejne wyzwanie w mojej karierze, podchodzę do wszystkiego w najlepszy sposób. Mam wiele obowiązków, ale zawsze cieszę się piłką nożną – jestem bardzo daleko od domu, ale to się nie zmienia. Piłka nożna łączy ludzi i nie zna granic. Chciałbym zdobyć 15, 20 albo więcej goli w sezonie, ale to nie zależy tylko ode mnie. Lubię też bardzo pomagać swoim kolegom z drużyny, do moich zadań na boisku należy również wypracowanie sytuacji partnerom – podkreśla Meksykanin.

W dalszą część podróży przenosimy się do GKS Żukowo, A-klasowego klubu z chyba największą liczbą obcokrajowców z dalekich krajów. Na pierwszy ogień idzie Nepalczyk Tamang Sun Bahadur.

- Przyjechałem do Polski do pracy. Bardzo mi się tu podoba. Dużo pomaga mi klub, mam wsparcie w nauce języka i fajnych kolegów w szatni. Chciałbym zostać tutaj na stałe mimo, że tęsknię za swoją ojczyzną. W klubie GKS Żukowo trenuje z nami Tamang Ganesh, ale on ma mniejsze serce do piłki – mówi nam Nepalczyk, który w ostatni weekend rozegrał 90 minut z numerem „10” na plecach w barwach B-klasowych rezerw GKS Żukowo.

Kolegą klubowym Nepalczyka jest Boliwijczyk z hiszpańskim paszportem - Camilo Hernandez Murillo.

- Przyjechałem do Polski w 2018 roku, aby pracować w firmie programistycznej. Spodobało mi się od samego początku. Byłem zaskoczony, ponieważ po raz pierwszy wyjechałem poza Niemcy, w których - po Boliwi i Hiszpani – mieszkałem. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Z biegiem lat nawiązałem dobre znajomości poprzez piłkę nożną, które doprowadziły mnie do GKS Żukowo. Tam poznałem trenera Jacka Drążka - osobę, która nie tylko żyje i oddycha piłką nożną, ale także autentycznie troszczy się o ludzi. Jestem szczęśliwy, że tu jestem. Gdybym zapytał młodszego siebie, czy gra w polskim klubie jest w planach, wyśmiałby mnie. Kocham Polskę i ludzi, których spotkałem na swojej drodze – mówi nam Camilo Hernandez Murillo.

Camilo Hernandez Murillo2.jpg

I wreszcie przedstawiciel Uzbekistanu w barwach GKS Żukowo, Davron Saidmuhamedov.

- Do Polski przyjechałem w 2022 r. mając 16 lat. Nie znałem języka polskiego, ani rosyjskiego, angielski jedynie słabo. Przyjechałem do taty i brata, którzy tu mieszkali i pracowali od kilku lat. Na początku było mi bardzo ciężko, ale skrzętnie uczę się polskiego i robię postępy. Uczę się na kucharza i mam wielu kolegów. Chcę tu zostać, pracować i zwiedzać Polskę. Bardzo podoba się mi moja nowa rodzina, czyli GKS Żukowo, gdzie spotkałem fantastycznych trenerów, a w szczególności trenera Jacka, który nas wszystkich traktuje jak własnych synów a dziewczynki które trenuje jak córki. To moja nowa rodzina, oprócz mojej naturalnej rodziny – mówi Uzbek Davron Saidmuhamedov.

I na koniec wracamy do stolicy województwa, do Gdańska. Bywalcy obiektów w B klasie (nazywanej najlepszą ligą świata) przyzwyczaili się do sylwetki nigeryjskiego pomocnika GKS Morena, Frankie Adanu Ogbe.

Frankie Adamu Ogbe1.jpg

- Trafiłem do Polski z Włoch dzięki programowi wymiany studenckiej Erasmus. Spodobało mi się w Waszym kraju i zdecydowałem się zostać. Byłem w drużynie uniwersyteckiej w rodzimej Nigerii, ale nigdy nie grałem w piłkę profesjonalnie. Jednak futbol zawsze mi towarzyszył, to moja ogromna pasja – przyznaje rosły pomocnik.

- Oczywiście nie jest przyjemnie przegrywać mecze. Gdy nie uda nam się wygrać jestem bardzo zły. Poza tym jestem pod wrażeniem organizacji w B klasie - sędziowie, zawodnicy i trenerzy podchodzą do swych obowiązków bardzo profesjonalnie. Jedyną rzeczą w tej lidze jaką bym zmienił to większe wsparcie od sponsorów i mediów – klub taki jak GKS Morena Gdańsk opiera się całkowicie na składkach członkowskich zawodników, przydałoby się większe wsparcie – zaznacza Frankie Adanu Ogbe, nigeryjski pomocnik Moreny.

Wszystkie te historie potwierdzają, że sport zbliża ludzi i pomaga pokonać bariery. Piłka nożna jest wspólnym mianownikiem dla pasjonatów z wielu krajów. Kluby sportowe, zwłaszcza te w mniejszych ośrodkach, są często najlepszym miejscem, w którym obcokrajowiec może się poczuć częścią lokalnej społeczności.

Jedna drużyna