fot. fot. O. Knitter
Małe kroki do wielkiego celu. Sędzia Bartosz Heinig chce być najlepszą wersją siebie
Bartosz Heinig to pomorski sędzia asystent, którego kariera znajduje się na krzywej wznoszącej. Od 2022 r. nasz sędzia jest arbitrem FIFA, w tym roku przeszedł na zawodowstwo. W 2024 r. zdążył być nawet w Japonii, by prowadzić mecze tamtejszej JLeague. Mimo ciągłego życia w rozjazdach, Bartosz Heinig znalazł chwilę czasu, by opowiedzieć nam o drodze, która zaprowadziła w miejsce, w którym jest dzisiaj.
Włodzimierz Bródka, Andrzej Czyżniewski, Krzysztof Słabik – pomorscy arbitrzy piłkarscy zawsze mieli klasę i dobre opinie. Dziś sędziowską pochodnię z powodzeniem niosą Damian Kos, jako główny i Bartosz Heinig w roli asystenta sędziego. Panowie często pracują w zespole, a ten drugi od 2022 r. jest arbitrem międzynarodowym FIFA. Zapytaliśmy sędziego Heiniga o początek przygody i kolejne etapy drogi, którą obrał.
- Grałem w piłkę na poziomie klasy okręgowej. Trenerem był wówczas Mój Tata. Doznałem kontuzji, po rocznej przerwie uznałem, że czas spróbować swoich sił jako sędzia. Był to rok 2010. Kurs ukończyłem w Toruniu. Po roku przeniosłem się do Pomorskiego ZPN. W życiu trzeba mieć trochę szczęścia, ja takie miałem trafiając na Pana Maćka Wierzbowskiego, który od początku zobaczył we mnie potencjał i odpowiednio prowadził, ucząc w zasadzie wszystkiego. Stał się moim mentorem. Dzięki współpracy z nim szybko się rozwijałem pokonując kolejne szczeble aż do Ekstraklasy. Wreszcie dostałem się do programu UEFA Core w 2016 r. przeznaczonego dla młodych, perspektywicznych sędziów – mówi nam Bartosz Heinig o swoich początkach.
Wówczas arbiter miał już za sobą debiut w Ekstraklasie. Po sędziowaniu kilkunastu spotkań na szczeblu I ligi, w sezonie 2014/2015 zadebiutował w Ekstraklasie asystując Szymonowi Marciniakowi w meczu Podbeskidzie Bielsko Biała - Lech Poznań (0-2). - Debiut w Ekstraklasie to było przyjemne uczucie, które pamiętam do dziś. I nagroda za ciężką, systematyczną pracę – mówił Bartosz Heinig w 2021 r. na łamach miesięcznika „Sędzia”.
Pierwszy mecz 36-letniego dziś sędziego arenie międzynarodowej to towarzyskie zawody Sparty Praga z Fenerbahce Stambuł (0-0) w 2016 r. w zespole z Pawłem Gilem i Konradem Sapelą. Koledzy są aktualnie członkami zarządu kolegium sędziów PZPN.
Wreszcie w 2022 r. pomorski arbiter został wpisany na oficjalną listę sędziów FIFA. W bieżącym roku podjął decyzję o przejściu na zawodowstwo. To otworzyło Heiniga na nowe możliwości, m.in. w maju bieżącego roku był w Japonii prowadzić trzy mecze tamtejszej JLeague, gdzie został „wypożyczony” wraz z Damianem Sylwestrzakiem i Markiem Arysem. Konkretnie były to trzy mecze najwyższej klasy rozgrywek J1 i jeden mecz jej zaplecza J2.
- Możliwość sędziowania w Japonii to była niesamowita przygoda i doświadczenie. Zetknąłem się z inną kulturą i zachowaniem zarówno na trybunach, jak i zawodników podczas meczu. Japonia to piękny kraj, który zachwyca turystycznie. Życzę każdemu, aby miał możliwość poznania tych krajobrazów i miejsc turystycznych – mówi nam Heinig.
Jak w ogóle taki mecz w "kraju kwitnącej wiśni" ugryźć? Czy zawody na drugim końcu świata wymagają innego podejścia? Piłkarze jak mantrę powtarzają, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a jak jest z sędziami? Przecież dla nich wszystkie mecze są wyjazdowe. - Przygotowanie do każdego meczu jest podobne, nie ma znaczenia szczebel, stawka meczu, kraj czy kontynent. Standardowy plan treningowy jest modyfikowany przeze mnie, w zależności od ilości meczów w danym tygodniu.
Zrobiliśmy szybki research w pomorskim środowisku sędziowskim i nie ma osoby, która by nie mówiła o Bartoszu Heinigu w samych superlatywach. On sam zachowuje pokorę i skromność, nie buja w obłokach. Być może w innych branżach te cechy traktowane są jako przywara, ale wśród arbitrów są atutem. - Moje plany nie sięgają gdzieś, nie wiadomo gdzie, za horyzont. Cel jest prosty, być najlepszą wersję siebie w każdym następnym meczu. Bo każdy mały krok prowadzi do wielkiego celu – kończy Bartosz Heinig, nasz pomorski sędzia.